Przyszedł czas na trzeci etap (albo "sezon") mojego Tour de Pologne. W tym roku przejechałem "ścianę zachodnią (i południowo-zachodnią)" Polski. Niestety, ze względu na inne zajęcia moich towarzyszy poprzednich wypraw, tę odbyłem samotnie :( . Zaplanowałem start w Międzylesiu, żeby tą płaską część Polski urozmaicić o 2 etapy górskie (w przyszłym roku będzie mniej do przejechania). Z planowania na mapach wyszło mi ok. 770 km a ,w realu przejechałem ok. 900 km. Tak to zawsze bywa.
Dzień 1
Pociągiem z Łodzi-Widzewa z przesiadką we Wrocławiu, dotarłem ok. 17 do Międzylesia. Zakwaterowałem się w Kosaczówce (miejsce OK, polecam). A że miałem trochę czasu, wybrałem się na krótki objazd po okolicznych wioskach. Oto trasa:
Całość liczyła ok. 20 km. Dobry asfalt, szczególnie do Kamieńczyka, parę ostrzejszych podjazdów i zjazdów było dobrą przygrywką do następnego dnia.
|
droga do Kamieńczyka |
|
wiadukt przy drodze do Kamieńczyka |
Dzień 2
Międzylesie - Mieroszów 102 km
Dzień rozpoczął się deszczowo. Wyruszyłem ok. 9 rano (miało być wcześniej, ale czekałem na przerwę w opadach). Cały dzień popadywało, więc na przemian mokłem i schłem.
Na początek mozolny podjazd do wsi Gniewoszów.
|
mokro pod górę |
|
widok z trasy |
|
trochę przeschło |
|
widok z samego wzniesienia |
W okolicach Poniatowa odbiłem na zachód i wzdłuż granicy i rzeki Orlica kierowałem się na północ. Po drodze fajna wiata dla rowerzystów (można powiedzieć, 4 gwiazdkowa).
Dalej zjazd do Dusznik wzdłuż Bystrzycy Dusznickiej - 5 km ostro w dół po nowiutkim asfalcie.
|
to lubię :) |
Wjechałem do znanego uzdrowiska - Duszniki Zdrój.
|
fontanna z muzyką Chopina |
|
rynek w mieście |
Po wymuszonym przez deszcz obiedzie, wspinaczka w stronę Karłowa. Tu osiągam najwyższą dziś wysokość - 798 mnpm.
|
wjeżdżam do PN Gór Stołowych |
W Karłowie minąłem Szczeliniec
|
Szczeliniec |
i dalej przepiękną drogą 100 zakrętów zjeżdżam do Radkowa. 10 km ciągłego zjazdu serpentynami.
|
droga 100 zakrętów |
|
ratusz w Radkowie |
Po dojechaniu do Tłumaczowa skróciłem sobie drogę przez Czechy.
|
pierwsza granica |
Ok. 20 km przez Braumov. Wypogadza się, przejazd przez Czechy był bardzo przyjemny.
|
klasztor benedyktyński |
|
wąskie uliczki starówki |
|
wjazd do Polski |
Ok .18 przyjechałem do Mieroszowa i zakwaterowałem się w hotelu sportowym, z braku miejsc w pokojach, w harcówce (świetna miejscówka, tylko 20 zł).
|
rynek w Mieroszowie |
Dzień 3
Mieroszów - Kamień 95 km
Cały przejazd zaplanowany po Polsce. Pogoda ładna. Wyruszyłem ok. 9. Pierwsze 10 km po górkę. Im bliżej Chełmska Śląskiego, tym stromiej.
|
widok z drogi |
Potem już zjazd do "najpiękniejszej wsi w Polsce", jak głosiło hasło na rynku. Powiem szczerze, że coś w tym jest. Pierwszy raz usłyszałem o tej wsi, ale po jej zobaczeniu byłem mile zaskoczony. Najpierw przy wjeździe przywitał mnie szereg drewnianych domów.
|
domy tkaczy |
Są to domy tkaczy zbudowane pod koniec XVII w. Dalej bardzo ładny rynek i zabudowania farne: kościół i zabytkowa plebania.
|
plebania |
|
wnętrze kościoła |
|
zabudowa fary |
|
ruiny przy rynku |
|
rynek z pięknymi kamienicami |
Opuściłem piękne Chełmsko i skierowałem się w stronę Lubawki i dalej na zachód. Za miasteczkiem zaczyna się największy podjazd na wycieczce, Podjeżdżam na Przełęcz Kowarską. W maksymalnym punkcie przed nią wysokość osiąga 800 m n.p.m. Z przełęczy zjeżdżam boczną drogą wzdłuż Jedlicy (nowy asfalt) do Kowar.
Byłem tam ponad 30 lat temu. Bardzo się zmieniło. Na deptaku zjadam jagodziankę gigant, popijając kawą. Odpoczywam trochę i ruszam dalej.
|
deptak |
|
Jedlica |
Drogą 366, obok zbiornika Sosnówka,
|
Śnieżka |
z widokiem na Karkonosze jadę do Piechowic
|
zbiornik Sosnówka |
Nie chcąc jechać ruchliwą 3 przez Szklarską i dalej 358 przez Świeradów, wybrałem opcję na północ przez ciche wioski: Kopaniec, Chromiec, Kwieciszowice i Gierczyn
|
spokojna droga wśród pól |
|
pięknie ukwiecony dom po drodze |
Docieram przed 17 do Kamienia i kwateruję się w PTSM Kamień . Polecam to miejsce - czysto, niedrogo.
|
PTSM Kamień |
Dzień 4
Kamień - Dłużyca Dolna 125 km
Zaczyna się upał. Postanowiłem znowu jechać przez Czechy, aby dotrzeć do "worka turoszowskiego".
Dość słabym asfaltem dojeżdżam do granicy, potem sytuacja zdecydowanie się poprawia. Przejeżdżam najpierw przez Nove Mesto pod Smrkem.
|
rynek |
|
trochę wiedzy |
Następnym miastem jest Frydland, gdzie warto obejrzeć starówkę i zamek
|
ratusz |
|
kamienice na rynku |
|
zamek |
Potem trochę się pogubiłem i nadrobiłem z 7 km. Na szczęście w porę się zorientowałem i kieruję się w stronę Bogatyni. Niestety, główna droga w remoncie, więc musiałem nieco objeżdżać. Ale dzięki temu zobaczyłem ciekawą turystyczną wioskę Hermanice
|
remiza |
i przez przejście graniczne dla pieszych wjeżdżam do Polski we wsi Markocice
|
Markocice z wyremontowaną drogą. |
Chciałem jechać do centrum Bogatyni, ale miejscowa mieszkanka odradziła mi, mówiąc, że nie ma tam nic ciekawego, więc skierowałem się od razu na zachód. Pojechałem do Opolna Zdroju. Myślałem, że to jakieś uzdrowisko i zjem coś konkretnego, ale okazało się , że jest tam jeden sklep na krzyż z miejscową "elitą". Opolno uzdrowiskiem przestało być po wojnie, kiedy to bardzo podupadło, a dobiła je kopalnia odkrywkowa. Lej depresyjny, który utworzył się w jej wyniku, osuszył okalający teren z wód zdrojowych. Dziś to tylko smutna wioska ze Zdrojem w nazwie. Na przystanku przed kościołem wciągnąłem kanapkę i skierowałem się do Żytawy (Zittau). Po drodze mijałem odkrywkę węgla brunatnego.
|
odkrywka turoszowska |
Wjechałem przez Siemianówkę do bardzo ładnego Zittau.
|
ciekawe murale z rzeźbami na nowym osiedlu |
Znalazłem szlak rowerowy Nysa-Odra, którym jechał będę przez następne dni i skierowałem się na północ wzdłuż rzeki. Szlak jest dobrze oznaczony (choć udało mi się go kilka razy zgubić), prawie cały wyasfaltowany. Jedzie się na nim komfortowo. W okolicach większych miast jest dość intensywnie uczęszczany.
|
most na Nysie |
|
piękny Klasztor St. Marienhal |
|
Zgorzelec |
|
katedra w Gorlitz |
W Zgorzelcu bardzo ładnie odremontowane nabrzeże z licznymi restauracjami. Tu obiad, zakupy w Biedronce i dalej, tym razem po polskiej stronie do Pieńska i Dłużycy na nocleg.
Dzień 5
Dłużyca Dolna - Czerniewice 145 km
Na początku wracam do Pieńska. Spora gminna wioska.
|
odrestaurowana stacja uzdatniania wody |
|
główna ulica Pieńska |
tu znajduje się kładka przez Nysę. "Żegnam się" z Polską
|
kładka w Pieńsku |
Kontynuuję podróż szlakiem NO.
Jadę przez miasto Rothenburg.
|
Rothenburg |
|
typowy obrazek ze szlaku przy Nysie |
Po drodze wjeżdżam do Przewozu na przegryzkę i zaliczyć kolejną gminę ;) . Przed sklepem ucinam sobie pogawędkę z miejscowym miłośnikiem futbolu. Gdy dowiedział się, że jestem z Łodzi zaczął opowiadać historię Widzewa (trzeba przyznać, że miał wiedzę), razem wymieniamy skład, który w 1983 wyeliminował Liverpool. Następnie kieruję się do Bad Muskau, żeby objechać główną atrakcję dnia - Park Mużakowski z listy dziedzictwa UNESCO.
Po niemieckiej stronie znajduje się 1/3 parku. Jest on znacznie lepiej zagospodarowany, znajduję się tu liczne zabytkowe budynki. Urokliwy jest zamek otoczony fosą. Na polską stronę można przejechać mostkami na Nysie. Ta część jest znacznie większa i bardziej naturalna. Całość godna obejrzenia.
|
pałac od strony wschodniej |
|
zabytkowa powozownia |
|
pałac od strony zachodniej |
|
most na Nysie |
Sama Łęknica robi nieciekawe wrażenie. Zaraz za granicą rozciągają się blaszane stragany, są ich dziesiątki z wszelkim badziewiem, mogącym zainteresować Niemców.
|
bazar w Łęknicy |
Po obiedzie przejeżdżam na niemiecką stronę i kieruję się na północ. Dolina na tym odcinku jest bardzo ładna. Można obserwować ciekawe ptaki (nad Odrą będzie ich znacznie więcej).
|
para bielików (chyba) |
|
wzdłuż granicy |
|
filary zburzonego mostu w mieście Forst |
|
asfaltem przez las |
Do Polski wjeżdżam w Gubinku, jeszcze kilka km do Czerniewic na nocleg (wybierałem go w ostatniej chwili, bo w Gubinie nic nie znalazłem i trochę odbijam ze szlaku), którego nie polecam.
Dzień 6
Czerniewice - Mieszkowice 150 km
Dzień zaczął się deszczowo. Po upalnych dniach przyniósł trochę ochłody, Pierwszy postój w Gubinie. Szybkie zakupy i jadę do Guben. Po drodze zbierają się konkretne chmury
|
chmury mammatus |
Dojeżdżam do Neuzelle, gdzie oglądam Klasztor Stift.
|
dziedziniec klasztoru |
|
browar po lewej |
Postanowiłem jechać dalej mimo, że zbierało się na burzę. Pomyślałem, że przejdzie bokiem. Kosztowało mnie to przemoknięcie. Na szczęście było ciepło i szybko wyschnąłem.
Wcześniej dojechałem do miejsca, gdzie Nysa wpada do Odry.
|
widać że pada |
Po drodze mijam ruiny fabryki. Podejrzewam, że jeszcze z II wojny, bo na murach i kominie widać ślady po pociskach.
|
ruiny fabryki |
Po drodze jeszcze ładne miasteczko
i dojeżdżam do Frankfurtu nad Odrą. Trochę się po nim pokręciłem, że zobaczyć starówkę i ciekawe obiekty.
|
kościól św.Marii |
|
jego wnętrze |
|
ratusz |
Po drugiej stronie Słubice.
|
Słubice |
Dalej szlak prowadzi głównie wałem przeciwpowodziowym. Jest to fajne, bo doskonale można obserwować wspaniałą przyrodę
. |
ols |
|
żywe kosiarki |
Docieram w końcu do Kostrzyna nad Odrą. Od niemieckiej strony to niezła twierdza.
|
twierdza Kostrzyn |
W mieście panuje już niezły ruch przed zbliżającym się festiwalem Woodstock. Duże grupy młodzieży przechadzają się po drogach, policja organizuje objazdy, kosze w Lidlu uginają się od sześciopaków. Dlatego nie mogłem znaleźć żadnego noclegu i wylądowałem dalej o 30 km. Na szczęście we właściwą stronę. Jadę drogą wojewódzką nr 31. Mimo rangi drogi, ruch jest mały. Docieram wykończony do Mieszkowa. Zatrzymuję się w lodziarni "U Lucynki" - lepszych lodów dawno nie jadłem. Udaję się na zasłużony odpoczynek do Centrum Konferencyjnego MRÓZ - polecam.
Dzień 7
Mieszkowice - Gryfino 108 km
Mapa w dwóch częściach, bo musiałem wyłączyć telefon, żeby go zresetować.
Wyjazd dopiero o 9, bo potrzebowałem dłuższego odpoczynku po wczorajszym, wyczerpującym dniu. Kieruję się na zachód przez piękne lasy Cedyńskiego Parku Krajobrazowego. Ruch minimalny, pogoda piękna. Jazda w takich okolicznościach to czysta przyjemność. Przejeżdżam przez niewielkie wioski Gozdowice, Siekierki.
Napotykam coraz częściej pamiątki z II wojny światowej. W tym rejonie odbyło się forsowanie Odry przez 1 Armię Wojska Polskiego w kwietniu 1945 w ramach Operacji Berlińskiej.
|
pomnik sapera w Gozdowicach |
|
cmentarz wojenny w Siekierkach |
|
ciężki czołg IS-2 |
Odwiedzenie cmentarza zrobiło na mnie duże wrażenie. Setki imiennych i bezimiennych grobów, młodych żołnierzy, którzy stracili życie w tej operacji, pozostawia przygnębiające uczucie. Przed cmentarzem znajduje się czołg. Nie jest to T-34 jakich w Polsce dużo, a ciężki czołg IS-2.
Kieruję się w stronę Osinowa Dolnego, w pobliżu którego znajduje się najdalej na zachód wysunięty punkt Polski. W ubiegłym roku postawiono tam kamień oznaczający to miejsce. Wystarczy zjechać kilkadziesiąt metrów z drogi.
|
najdalej na zachód wysunięty punkt Polski |
Nieopodal przejście graniczne, przekraczam i wjeżdżam na szlak rowerowy. Przez większość dzisiejszej trasy przebiega on przez niemiecki park narodowy
Nationalpark Unteres Odertal. Trasa wybitnie przyrodnicza, z rozległymi panoramami dolnego odcinka Odry. Znów można obserwować liczne ptaki (gęsi zbożowe, żurawie, rybitwy, mewy, liczne bociany i wiele ptaków drapieżnych).
|
odpoczynek pod wierzbami |
Po drodze mijam ładne miasto Schwedt
|
ciekawy mural między budynkami dający złudzenie ulicy |
We wsi Mescherin przejazd przez Odrę i pożegnanie z Niemcami.
|
most do Gryfina |
Dalszą drogę przejadę w Polsce. Metę wyznaczyłem w Gryfinie, gdzie nocuję w OSiR Gryfino (drogo, jak na warunki).
|
rynek w Gryfinie |
Dzień 8
Gryfino - Świnoujście 147 km
Poranek zaczyna się dużym zachmurzeniem i deszczem (na szczęście niezbyt intensywnym). Do Szczecina kieruję się ruchliwą drogą 35 (nie ma sensownej alternatywy, a zależy mi na czasie, bo spieszę się na pociąg). Chciałem ostatni odcinek przejechać przez Polskę. Na skrzyżowaniu w Zdrojach staję obok samochodu, gdzie ucinam sobie pogawędkę ze starszym panem, jego pasażerem. Po wysłuchaniu skąd jadę i dokąd, nie mógł się nadziwić , pogratulował wytrwałości i życzył bezpiecznej drogi. Dalej kieruję się w stronę Goleniowa. Przejeżdżam przez Puszczę Goleniowską,
|
ols w puszczy goleniowskiej |
a także przez Goleniowski Park Przemysłowy. Robi ciekawe wrażenie. Wiele tu zakładów m.in. produkujący wiatraki energetyczne. Odmiana po wielkiej dawce przyrody.
|
Goleniowski Park Przemysłowy |
Po drodze mijam okoliczne wioski. W jednej, przed sklepem taki relikt socjalizmu. Spotykam wielu sakwiarzy, którzy ciągną w przeciwną stronę.
|
Syrena stylizowana na milicyjną |
Docieram do Stepnicy, turystycznego, portowego miasteczka nad Zalewem.
|
tawerna w Stepnicy |
|
port |
|
Zalew Szczeciński |
Następny przystanek robię w Recławiu, gdzie znajduje się Centrum Słowian i Wikingów. Robi to niesamowite wrażenie. Setki osób różnych narodowości (widziałem Czechów, Niemców, Francuzów, Rosjan) ubranych w średniowieczne stroje, koczuje w namiotach przy ognisku. Niektórzy wytwarzają wyroby ze skóry, kości, czy metalu w tradycyjny sposób.
|
obozowisko |
|
wejście do grodu |
Szybki przeskok przez Dziwną
|
most na Dziwnej |
i jestem w Wolinie na Wolinie.
Z Wolina kieruję się na Warnowo. Tu zamykam pętlę z tamtego roku, ale mój cel to Świnoujście, żeby nie zostawiać nieprzejechanego kawałka. Wjeżdżam w Woliński PN
i lasem kieruję się do Międzyzdrojów. Tu kręcę się przez chwilę (mnóstwo ludzi) i szlakiem R10 (którym w dużej części jechaliśmy w ubiegłym roku) jadę do Świnoujścia. Zauważam, że szlak jest znacznie lepiej oznakowany niż rok temu.
|
R10 do Świnoujścia |
W Świnoujściu, po drodze odwiedzam latarnię.
|
latarnia w Świnoujściu |
Mijam naszą chlubę narodową - Gazoport Świnoujście
|
elementy infrastruktury gazoportu |
i kieruję się na prom na drugą stronę miasta.
|
na promie |
Dalej ładną promenadą do granicy, czyli punktu docelowego mojej wyprawy.
|
mission complete |
Jeszcze tylko opłukałem się w morzu z trudów długiego rowerowego dnia, parę fotek
|
niemiecka plaża |
|
wreszcie morze |
i powrót na drugą stronę Świny. Pociąg, 10 godzin podróży i koniec.
Podsumowanie
Jak pisałem na początku, przejechałem niemal 900 km w 7 dni. Rower spisał się na medal - żadnej gumy i najmniejszej awarii. Ja się nabawiłem lekkiej kontuzji dłoni - mrowienie w palcach czuję do dziś (10 dni po wyprawie). Nogi i kręgosłup wytrzymały znakomicie. Samotna podróż mi trochę doskwierała ale nie był to jakiś koszmar.
Większość trasy przebyłem szlakiem Odra-Nysa, choć nie trzymałem się go kurczowo. Jest bardzo dobrze oznaczony i łatwy do przyjechania, także z dziećmi. Przekraczając często granicę polsko-niemiecką mogłem porównać oba kraje. Wnioski nie są dla nas optymistyczne (dalej się nie będę rozpisywał). W Niemczech jest jeszcze wiele podobnych szlaków rowerowych, wzdłuż wielu rzek a także m.in. wzdłuż dawnej granicy między NRD i RFN. Może się kiedyś wybiorę.
Zaliczyłem trzeci etap "projektu" wokół Polski. W następnym roku - Polska Południowa. Liczę na moją starą ekipę.
Dzięki za obejrzenie i przeczytanie. Pozdrawiam.